Archiwum
Zakładki:
Słucham, lubię, czytam.
Tagi
|
wtorek, 05 kwietnia 2011
w pracy mijam Cię kilkanaście razy dziennie. nie rozmawiamy, nie dotykamy się. wymieniamy spojrzenia, czasem uśmiechy. za każdym razem twój wyraz twarzy mówi coś innego. dziś rano mówił porządanie, przed naszym weekendowym spotkaniem mówił tęsknię. powiedz to głośno, lub szeptem do ucha gdy zjeżdżamy razem windą, żeby rozejść się - każde w swoją stronę. siłownia. na niemyślenie.
poniedziałek, 04 kwietnia 2011
zawsze sądziłam, że w romanse w pracy popadają kobiety zakompleksione, niedoceniane przez swoich facetów lub zapracowane na tyle, żeby nie zauważać pozabiurowego życia. być może moim tokiem myślenia kierowały doświadczenia zawodowe wyniesione tylko z babskiej firmy. aktualnie jestem członkiem średniej organizacji, gdzie pracują również panowie. i ten jeden pan jest jednym z tych, którzy potrafią komplikować życie. zatem w końcu staję twarzą w twarz z samą sobą i mówię sobie głośno "mam romans w pracy" ! będąc w związku (niesformalizowanym) spotykam się z zaręczonym mężczyzną, który za niespełna 3 miesiące nałoży na palec innej obrączkę. wystarczył jeden zbieg okoliczności - miejsce, czas, okazja. zaiskrzyło i nie tylko jednorazowo. iskrzy nadal. mijamy się codziennie. spotykamy się bez umawiania, po imprezach, wyjściach zespołowych, bez żadnego planowania. jestem spontanicznie, namiętnie i w tajemnicy. sławetne motylki żyją. jutro znów spotkamy się przy kawie, a ja nie będę miała odwagi dotknąć jego dłoni.
wracam do marii, która stoczyła jedną z wielu rozmów ze swoją matką na temat: "urodzę nieślubne dziecko mamo". tough monday.
niedziela, 03 kwietnia 2011
o 6 rano budzi mnie odgłos krzątania się po mieszkaniu. wstaję i idę do kuchni. maria siedzi na podłodze w kuchni z miską między nogami. zapach unoszący się w powietrzu świadczy o tym, że jest już w połowie drogi porannych mdłości. widzę, że ma ochotę płakać i przeklinać, ale mówię jej, że już nie warto. przytulam ją mocno i tak sobie siedzimy. po chwili mówi "przepraszam, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin". pierwsze i szczere życzenia tego dnia. od 25 minut "świętuję" urodziny. brakuje mi pewnej osoby, pewnego drinka i pewnego miejsca. a podobno w urodziny spełniamy swoje zachcianki. spełniamy nie znaczy spełniam. wczoraj ktoś dał mi piękny, niematerialy prezent. obypał mnie bezczelnymi pocałunkami. usta, szyja, ucho, dekolt, biust. uczucie, gdy ujmuje moją twarz w dłoniach jest nie do powtórzenia. i wtedy jedno głębokie spojrzenie. motylki w moim brzuchu znów są żywe. jest to ekskluzywne i niestandrdowe, ale co najgorsze nieregularne. spacerujemy beztrosko świętokrzyską trzymając się za ręce. nasze usta muskają się delikatnie, po woli przechodząc w namiętne i długie pocałunki. zawsze występuje nieidealny element. za 3 miesiące ślub. jego.
sobota, 02 kwietnia 2011
nie wiem czy można bardziej skomplikować sobie życie. dodatkowy facet, goniące terminy w pracy, otwarte i nieskończone projekty, never ending problemy rodzinne i nienapisana praca magisterska. do tego odsetkowe rachunki, współlokatorka w ciąży i jej ciągłe humory na przemian z wymiotami. ktoś podbija? rather noooo!
|